Manifest. Julian Rosefeldt

Ekspertów i ekspertek od pisania artystycznych manifestów szukać należy wśród twórców tzw. awangardy XX wieku – m.in. ruchów futurystycznych czy dada. Mając poczucie, że znajdują się w przełomowym momencie dziejowym, odrzucili oni wszystko, co przeszłe – tradycję, przyjęte kanony, przeświadczenie o wartości sztuki samej w sobie, przyzwyczajenia artystów i widzów. Nowy początek, wszystko od zera. Skutkiem tego znaleźli się przed ziejącą pustką i wielkimi pytaniami o przyszłość. Po co sztuka? Po co artyści? Po co widz? Po co my? Nawyk zadawania sobie tych pytań przeszedł aż do nowoczesnej sztuki, być może już nieodwracalnie.

Odgrzebmy te pozornie przestarzałe krzyki pradziadków, zdmuchnijmy z nich kurz i zanurzmy się przy ich akompaniamencie w naszą przedziwną codzienność. Ostatnie wydarzenia, tak jak te sprzed wieku, zdają się być niebezpiecznie bliskie określenia „przełomowy moment dziejowy”. Czy to w takim razie najlepsza chwila, by szczerze zadać sobie pytanie – w jaką sztukę wierzę? Jaka jest jej wartość? 

Julian Rosefeldt – niemiecki reżyser i autor instalacji wideo – w swoim filmie z 2015 roku Manifesto użył formuły manifestu do ciekawej formalnej zabawy. Wykorzystał historyczne teksty manifestów i wplótł je w wypowiedzi aktorki znajdującej się w absurdalnych lub całkowicie prozaicznych sytuacjach życiowych – pogrzeb, lekcja w szkole, obiad rodzinny.

 

Udostępnij: